Moje wczorajsze refeksje chcesz skrytykować, skrytykujale najpierw przemyśl. Bołatwo kogoś oceniać- Najprościej.. Nigdy nie mów NIGDY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
12.10.2013
Smutna refleksja po 14 dniach
mojej tragedii..
najczęściej występująca w momencie bezradności i samotności. Wiem. Muszę być silna!!! Pozbierać myśli, otrzeć łzy. Ale od rana bym
krzyczała, wyła i nienawidziła wszystkich tak zwanych przyjaciół , znajomych.
SAMOTNOŚĆ. Tak często występujące dzisiaj słowo. Nie mówię o wszystkich. Każdy
z Nich, z osobna wie najlepiej. Tak. Setki telefonów, w czym pomóc, jak sobie
poradzisz, co dalej, czy dasz radę, czy
jest coś wiadomo? Dam radę. MUSZĘ to zrobić jeszcze bardziej dla NIEGO. Co
zaplanowaliśmy, o czym marzyliśmy. Wszystko prawie związane było z drugim
człowiekiem, dla drugiego człowieka….Wiara w Boga. Moja wiara. Moja osobista w
niego wiara , że jest przy mnie i mnie wspiera w tej tragedii i dodaje mi sił . Moja mama, moi pensjonariusze. Osoby
każdego dnia mojej tragedii. Zastanowiła mnie refleksja mojej córki z Włoch,
która przyjechała natychmiast z mężem, a mająca na drugi dzień tragedii,
mieć rejs urlopowy. Po 10 latach małżeństwa, ten wymarzony. W tym momencie nie było ceny,
wyboru. Natychmiastowy odruch. Szukać taty. Codziennie. Jej refleksyjna ocena .
Mamuś. Gdyby nie MY, byłabyś z babcią, pensjonariuszami sama z całym problemem,
całe dnie i noce . Po tygodniu musieli z
żalem wyjechać. Sprawy zawodowe, odległość. Tak. Telefony wszystkich , zainteresowanie
tragedią, co i jak. U Nas we Włoszech, gdzie jestem, łączymy się czynnie z
osobą dotkniętą tragedią. Nie zadajemy pytań w czym pomóc. MY Przychodzimy z
pomocą. Osoba, która zostaje sama jest załamana, samym faktem tragedii. Natłok
myśli, chaos w głowie. Niemożność zebrania myśli. Córka mnie pyta , jadłaś? Masz drzewo? A czy
to ważne, Kamuś. Tak. Ważne, bo Ty musisz żyć. Masz dla kogo. Masz Nas, masz
pensjonariuszy, którzy tak Ciebie kochają. Dla tych starszych ludzi jesteś Ich
życiem. Jesteś Nam wszystkim potrzebna. Te refleksje mnie bardziej naszły w drugim
tygodniu tragedii. Zero akcji, samotność. Mąż był osobą niesamowicie koleżeńską. Oddaną
kolegom, znajomym. Nie wiem, czy ktoś ze znajomych spotkał się z jakąkolwiek
odmową z jego strony. Obojętne. Czy to był dzień, czy noc. Zawsze gotowy
i zwarty do pomocy. Wędkowanie? Czuł się
Ich częścią, wędkarzy. Tragedia
zaistniała w czasie takiej wyprawy wędkarskiej. Czy przez te dwa tygodnie
któryś z Nich zajechał? Nie mówiąc o
jednym telefonie. Może ma Pani potrzebę
pojechania tam?. Może coś konkretnego w czym możemy pomóc ?. Widziałam i dalej widzę szczere chęci pomocy ze strony Policji,
Strażaków ze Słubic, Cybinki. Naszej Żarskiej, jak dopiero do mnie dotarło
wczoraj, grupy poszukiwawczej z pieskami, działających przy PCK. Naszego
serdecznego Kolegi radiestety Januszka, ze swoimi przyjaciółmi. Pomijam w tym
momencie jasnowidza Pana Krzysztofa Jackowskiego, który według
mnie, po tylu telefonach, mailach, obietnicach, w takiej tragedii lekceważy
osoby dotknięte tragedią nie odbierając
dziesiątki telefonów, rozłanczając go a
tym samym opóźniając akcje wyczekujących
służb . Tym bardziej, że deklarowałam
natychmiastową chęć uregulowania spraw finansowych. Nie oczekiwałam
cudów. Ale jest coś takiego, jak szacunek. Tym bardziej w takiej profesji, jaką
On się zajmuje i jak bardzo się lansuje. Dla mnie jest to robienie kariery na
ludzkim nieszczęściu. Wystarczył jeden grzecznościowy telefon. Przepraszam, nie dam
rady. Wszystkie pozostałe osoby próbowały pomóc w pierwszym tygodniu akcji. Ten tydzień
był wyczekiwaniem na CUD. Teraz wiem, że brakowało wydania polecenia. Teraz, w tych najgorszych i najcięższych
momentach. Smutne. Są moje nerwy, żal, smutek nad wszystkim. Ironia losu, Ja z moim mężem tak bardzo kochaliśmy dawać z siebie
innym. Zapominając często o zadrach, żalach do drugich. Bo kimże jest
człowiek, który w sobie pielęgnuje nienawiść do drugiego. Tłamsi się złością i żalami. Nie ma ludzi, którzy w życiu nic nie
uczynili złego, nie pomylili się . Którzy są ideałami. Nie jesteśmy Panem
Bogiem. To On wyznacza Nam drogę. Gdzie
są wszyscy Ci, co siedzieli u Nas przy Naszym stole świetnie się bawiąc razem z
moim mężem Staszkiem? . On tak bardzo
kochał życie. Tak wiele jeszcze miał planów do zrealizowania. Jest mu TAM tak
bardzo ciężko i źle. Muszę odnaleźć mojego męża. Nie mam sił prosić. To co
piszę, to nie prośba o litość. To refleksja nad wszystkimi kogo może dosięgnąć
z boku taka tragedia . W innych wiarach jest większa jedność, wsparcie. My,
katolicy zacznijmy refleksje od Nas samych. Dzisiaj siedzę i myślę, jak zorganizować wszystko,
całość. Jak i co nie pominąć, żeby nie powiedzieć sobie, że jeszcze coś
ominęłam. Dzisiaj mogła być kolejna akcja. Ominęłam nieświadomie coś, co w
natłoku tego buszu powiązań urzędowych , nawet nie zdawałam sobie sprawy o kolejności
dotarcia do osób. A wiem, że żadna z TYCH osób nie odmówiłaby mi pomocy. Ale
moje myśli, moja głowa, moja praca zawodowa w Naszym Domu Seniora, nie dają mi ogarnąć
całości. Bezsilność w niektórych momentach jest najgorsza. Pamiętajmy o
tym w przyszłości , widząc kogoś
drugiego w takiej tragedii. Żona Staszka- Danuta Sobieraj. To tylko moja
osobista refleksja.
Wyciągnijcie wniosek z kruchości życia, z nauki wybaczania, doceniania dobra bliżnich. Szacunku do drugiego. Nie ma nic cenniejszego w życiu, jak miłość, szczera przyjażn, pomoc i móc liczyć na tych, którzy przez lata uważali się za kogoś ważnego w życiu drugichZawsze jest CZAS na wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz